
Tak nagle ucichło i tak posmutniało.
Pustka niby pętla zaciska się wokół.
Tak ciężko uwierzyć, że coś już się stało...
Tak trudno zrozumieć tajemnice mroku
Płaczą trawy, drzewa i płaczą kamienie,
które choć raz jeden spotkały się z Wami
i miejsce, gdzie oddaliście swe ostatnie tchnienie...
Łzawią moje oczy i chmury nad głową.
Gdzież szukać przyczyny? W marnym przeznaczeniu?...
Że miejsce, że czas zły, że człowiek bezmyślny?
Że cel osiągnięty w tym krótkim wcieleniu?
Że teraz marzenie, to senne się ziści?
W czystej i niewinnej, najbielszej bieli
różowa śmierć skrycie czyhała nad drzewem
po to, by Was zranić, żeby nas rozdzielić –
pozostawić smutek przeplatany gniewem.
Już czas się nie cofnie, życie nie powtórzy.
Zastygnie tęsknota i żal, łzy przelane...,
bo przecież dzień zawsze przychodzi po burzy...
(autor nieznany)